piątek, 28 lutego 2020

Rozdział 9

  Tom Riddle po raz kolejny spędzał noc w niezbyt wygodnej pozycji wszystko po to, by być przy Towarzyszu gdyby ten miał koszmar.
Cygi wydawał się spać mimo wszystko całkiem spokojnie i wyglądał tak prześlicznie, tak słodko. Mężczyzna nie marzył o niczym innym jak tylko o wślizgnięciu się pod ciepły koc i tulić ukochanego ale tylko siedział i obserwował.
Chłopiec tymczasem pogrążony był w spokojnym śnie. Owszem dzisiejszy dzień wciąż kołatał z tyłu jego umysłu ale wiedział, że jest całkowicie bezpieczny.

  Poranek rozpoczął się jak wiele innych Cygi otworzył oczy by zobaczyć znajomy widok. Tom Riddle śpiący na niezbyt wygodnym fotelu nieopodal jego łóżka. Zakrył usta, żeby nie zaśmiać się na głos. I pomyśleć, że tak bardzo się go boją. Zaczął cicho chichotać
-Widzę że dziś humor dopisuje- odezwał się mężczyzna
-Lepszy- uśmiechnął się chłopiec i usiadł w pościeli-Spałeś tu znowu?
-Tak- Czarny Pan nawet się nie zająknął. Nie wstydził się tego co czuje do chłopca- i będę tu spędzał każdą noc
-Ciekawe gdzie będziesz spał jak wrócimy do szkoły- Cygi wstał i przeciągnął się odsłaniając mimochodem płaski brzuch. To oczywiście wywołało reakcję mężczyzny. Przymknął oczy i mruknął.
-O to się nie martw malutki- odezwał się po chwili- za godzinę spotykamy się na śniadaniu, zostawię Cię teraz- Tom wstał i podszedł do ukochanego, pocałował go w policzek i wyszedł. Tylko tyle mógł zrobić a wydawało się, że aż tyle.
Musiał zrobić coś żeby chłopiec przekonał się do niego szybciej. On był przecież dorosły i mimo, że nie chciał naciskać jakakolwiek rozłąka bolała.

Cygi siedział między bratem a mężczyzną którego kiedyś poślubi i  niespiesznie jadł śniadanie. Dziś po południu przybędą jego przyjaciele i będę mogli rozpocząć pracę nad planem. Tym którego do końca jeszcze nie przemyślał. Wszystko tak szybko się zmieniało. Wciąż nie był do końca pewny jak Tom do tego wszystkiego pasuje, no i  było już jasne, że nie kuzyn nie będzie mógł im towarzyszyć. Ma magię ale za mało by kwalifikować się do szkoły.
-Gdzie ty się podziewasz?- Draco trącił go nagle co wywołało wściekły syk Lorda Voldemorta
-Tak tylko myślę- posłał starszemu chłopcu promienny uśmiech i popił sok
-I niepotrzebnie- odezwał się jasnowłosy- wszystko jest dopięte na ostatni guzki.... no prawie- tu spojrzał naTom'a
-I tym prawie się martwię- najmłodszy przygryzł wargi- ale masz racj. Tom zanim przyjdą porozmawiamy?
-Z największą przyjemnością- sam był ciekaw co wymyślił jego śliczny Towarzysz. Nie zauważyli że rodzice chłopca wymieniają wymowne spojrzenia. Tom sam miał dziś masę obowiązków, między innymi dla tego, żeby dać czas Cygiemu a teraz rzucał wszystko dla ich małego synka.

-Jesteś zdenerwowany- kochanek objął go od tyłu
-To chyba normalne- młodszy mężczyzna odwrócił się do ukochanego- Nie wiem jak on na to zareaguje. Na mnie... na Ciebie
-Więc czas najwyższy, żeby się o tym przekonać mój kochany- pochylił głowę i pocałował go lekko- i dziękuję, że jestem tego częścią
-Jesteśmy w tym razem- westchnął ciemnowłosy i w głośnym westchnięciem zniknął z bezpiecznego domu na spotkanie z nieznanym. Kochanek podążył za nim.

Tom i Cygi znów byli w ogrodzie. Tu chłopiec czuł się najspokojniej
-Mam zamiar zrobić w szkole małą rewolucję- odezwał się młody Malfoy- już wiem, że mogę zmienić domy i chcę żebyś był tam ze mną. Już napisałem kilka listów które zostaną wydrukowane jeszcze przed 1 września. Nikt poza kilkoma ludźmi nie wie kim byłem i od czasu aż nie będę pewny...nie będą wiedzieć. Że byłem Harrym Potteram ale kiedyś wyznam im prawdę i zapłacą. Wszyscy. Nie wiem, czy będę w stanie zabić kogoś poza Dumbledorem...
-Skarbie czego oczekujesz ode mnie?- Tom wiedział, jak bardzo będzie to niebezpieczne. I bał się tego coraz bardziej. Nie był w stanie wyobrazić co mógłby zrobić gdyby Cygi ucierpiał w jakikolwiek sposób
-Chcę żebyś był przy mnie- chłopiec uśmiechnął się do  niego, jego mały Aniołek- i tak będziesz. Ale nie wiem jak. Sam nie powiedziałeś kim będziesz w szkole. I będę musiał dużo przebywać z innymi ludźmi. Muszą poznać kim jestem muszę zdobyć poparcie. Samo oskarżenie Dumbledora i jego podobnych nic nam nie da....
-Będę przy tobie w każdej chwili- Tom wziął go na kolana, potrzebował teraz kontaktu- będę nowym uczniem. Myśleliśmy o pozycji nauczyciela lub o tym żeby udawać Twoje zwierzątko ale to nie da mi możliwości być z Tobą cały czas. Chociaż jako animag mogę więcej i będę z tego korzystał....
-Jesteś animagiem?- Zainteresował się Cygi
-Oczywiście malutki- musnął wargami miękką skórę na szyi chłopca- Wiem, że będziesz musiał dzielić mój czas na innych ale wiedz że nie pozwolę żeby ktoś mi Ciebie zabrał. Każdy kto spróbuje...
-Wiem wiem- odwrócił się na jego kolanach tak że byli teraz twarzami do siebie- Śniło mi się ostatnio coś
-A co takiego mój skarbie?- Te zmienne nastroje to było coś co w nim uwielbiał. Błądził dłońmi po plecach ukochanego
-Całowaliśmy się- Cygi miał spuszczony wzrok i tak ślicznie się rumienił
-Przecież cały czas cię całuję- mężczyzna uniósł brew ale jednocześnie uniósł twarzyczkę chłopca
-Tak wiem ale...- raz jeszcze zagryzł wargi- Chcę więcej.... Znaczy Charlie.... nie ważne- bo wiedział, że wzmianka o innym mężczyźnie rozwścieczy Towarzysza
-I co ja nam z tobą zrobić kochany- westchnął Tom- nienawidzę gdy o nim mówisz, to, że wiem, że Cię dotknął, że dał Ci coś czego nie wiem czy chcesz....
-Chcę- przerwał mu chłopiec- wiem, że wszyscy traktujecie mnie jak dziecko i może macie trochę racji ale chcę żebyś chociaż Ty pamiętał że nim nie jestem i czasem chcę spróbować czegoś nowego czegoś  normalnego
-Ty maleńki nigdy nie będziesz normalny- mężczyzna pochylił się i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Nie chciał myśleć o tym drugim ale nie chciał go też spłoszyć bo mimo deklaracji Cygi wciąż się go obawiał.
Bardzo powoli gdy chłopiec się nie odsunął polizał dolną wargę tych boskich ust i Cygi jęknął cicho bezwiednie dając mężczyźnie dostęp ale tylko na kilka sekund bo jeśli robiłby to dłużej straciłby nad sobą panowanie.
Odsunął się od ukochanego i spojrzał na piękną twarz. Zamglone oczy zaróżowione policzki i te usteczka które przed chwilą miał w posiadaniu.

-Lucjuszu- Fenrir  odezwał się gdy tylko stanął w gabinecie przyjaciela z ukochanym przy boku
-Więc wróciliście- jasnowłosy mężczyzna wstał- Kuzynie jak Ci się to udało?- Zwrócił się do młodszego przybysza
-To długa historia- tamten instynktownie szukał wsparcia kochanka- Jest tu prawda?
-Jest szczęśliwy, jest bezpieczny- nalał do trzech kieliszków wino- ale wciąż opłakuje Twoją śmierć
-Pozwolisz mi go zobaczyć?- Syriusz spojrzał na  krewnego
-Będzie zachwycony ale najpierw powiedz jak- chciał wiedzieć Pan Domu
-Myślisz, że dałbym umrzeć mojemu Towarzyszowi? -Wilkołak był niepocieszony tymi oskarżeniami
-Nie oczywiście, że nie- przyznał Malfoy- ale to musiało być nie lada osiągnięcie
-I było uwierz mi- westchnął Black.



++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tu na dziś kończę ale plan kolejnych rozdziałów już powstał mam nadzieję że uda się napisać szybciej


niedziela, 2 lutego 2020

Rozdział 8

      Cygi gdy tylko zobaczył swojego byłego przyjaciela zaczął się trząść, Tom oczywiście był tego świadom i od razu objął Towarzysza by go chronić i dodać otuchy. Chłopiec był mu za to wdzięczny, niestety właśnie rozpętała się burza. Ron ich zobaczył
-No proszę, zawsze wiedziałem że cała wasza rodzinka jest chora- rudowłosy podszedł do nich- wiem że jesteś Malfoy'em a do tego chorym, co by nie powiedzieć o twoim braciszku to jest chociaż silny
-Nie znam Cię i nie chcę- odezwał się Cygi, starał się nie pokazywać jak bardzo się denerwuje. Nie lubił okazywać słabości, mimo, że w środku był cały zestresowany. Cieszył się, że Tom był przy nim
- Oj ale poznasz i pożałujesz- syknął Ron- i w szkole nic cię nie obroni- na te słowa Czarny Pan wyciągnął różdżkę
-Chyba nie wiesz kim jestem- głos miał cichy ale emanował furią- jeśli jeszcze raz chociaż się do niego zbliżysz....
-Tom nie-Cygi wiedział, że to się źle skończy, nie chciał zbiegowiska. Tym bardziej, że widział Molly która się do nich zbliża
-Groził ci mój piękny- syknął Voldemort
-Nie teraz proszę- jęknął chłopiec- chcę już wracać- i zrobił tak słodką minę że nawet zimne martwe serce Dumbledor'a zdołało by drgną, a Tom zrobiłby dosłownie wszystko by uszczęśliwić tego pięknego aniołka. Dlatego też niemal w oka mgnieniu znaleźli się w salonie.

-Już dobrze malutki oni cię nie skrzywdzą- Voldemort nie był w stanie wypuścić Towarzysza z objęć, był roztrzęsiony tym co mogło się stać. Mimo, że przeżył tak wiele wizja utraty skarbu który miał w ramionach....
-..wcale się nie bałem, naprawdę- przez natłok myśli dotarły do Czarnego Pana ciche słowa chłopca, który również go obejmował, trochę niezdarnie
-Wierzę ci mój śliczny- mężczyzna ucałował go delikatnie w czoło i rozluźnił uścisk, ale wciąż nie wypuszczał go z objęć
-Zechcecie mi powiedzieć co się stało?- Do pomieszczenia weszła Narcyza
-N..nic mamo- zająknął się Cygi. Logicznie wiedział, że nic mu się tu nie stanie ale stare nawyki są bardzo trudne do złamania. Jednocześnie odsunął się od mężczyzny
-Mieliśmy drobne problemy na Pokątnej- Tom wyjaśnił siadając na wygodnej sofie bardzo zawiedziony- nic jednak z czym nie mogłem sobie poradzić
-Nie przeczytam jutro o rozlewie krwi i śmierci kilkunastu czarodziei?- Kobieta przyglądała się uważnie mężczyźnie, wiedziała że jej wrażliwy synek na to nie pozwoli, jeszcze nie teraz
-Oczywiście, że nie-Czarny Pan uśmiechnął się do przyjaciółki i przyszłej teściowej
-Szkoda, że nam przeszkodzili- odezwał się  cicho Cygi
-Czemu skarbie?- Voldemort spojrzał na ukochanego, który się zarumienił
-Bo... znaczy- jęknął chłopiec- odkąd straciłem Hedwigę zawsze chciałem mieć inne zwierzątko.... to znaczy jeśli będę mógł- tu spojrzał na mamę i zarumienił się po czym spuścił wzrok
-Oczywiście kochanie- kobieta uśmiechnęła się do niego- to będzie miła odmiana Draco nigdy nie interesował się zwierzętami ale zawsze mógł je mieć
-Dziękuję- chłopiec uśmiechnął się do mamy i w tym momencie w salonie pojawiła się reszta rodziny.
-Cygi!- Draco podbiegł do brata i zamknął go w szczelnym uścisku- Tak się martwiłem. Widziałem, go. Wszedł do sklepu.....
-Draco dość- przerwał mu Lucjusz- nic takiego tak naprawdę się nie stało- tu uśmiechnął się- no i nie wiedziałem że masz taką ciężką pięść
-Co zrobiłeś?- Zapytał Cygi zaciekawiony
-Zaczął Cię obrażać- starszy brat poprowadził go do sofy na której wciąż siedział Czarny Pan- i zacząłem się denerwować, wiedziałem, że jeśli użyję magii coś może pójść nie tak ale byłem tak bardzo zły, że uderzyłem go- tu Cygi zaczął się śmiać. Najpierw cicho ale po kilku sekundach miał już łzy w oczach i zsunął się z sofy pod czujnym i zmartwionym okiem pozostałych
-Ale ty....ty przecież nienawidzisz przemocy fizycznej..i... i musiałeś go zaskoczyć... widzę jego głupią...głupią minę- młodszy chłopiec nie mógł złapać oddechu
-Skarbie już spokojnie- Tom wziął go na ręce i posadził obok siebie chociaż miał wielką ochotę wziąć ukochanego na kolana- pozostaje pytanie jak oni wiedzieli kim jesteś
-To proste- Cygi siedział już całkiem prosto i był opanowany, te zmiany w nastrojach mogły przerażać osoby z zewnątrz ale on był typowym Malfoy'em- od roku Dumbs opowiadała nam o jakiejś broi... Ron może i nie jest geniuszem ale Molly jest blisko z dyrektorem, jestem pewny, że jej powiedział o tym że macie drugie dziecko i wyglądam jak Black i Malfoy nawet ja to widzę....
-I co teraz?-Chciał wiedzieć Draco
-Teraz to nasza sprawa- odezwał się od progu Severus Snape
-Cześć wujku- starszy z braci rozpromienił się na na widok przybysza ale ten młodszy zbladł
-Nie zabierzesz mnie stąd!- Krzyknął i niemal schował się za Tom'em z trudem powstrzymując płacz. Dorośli przez kilka sekund spoglądali na siebie smutni i zdziwieni
-Skarbie- odezwał się Voldemort biorąc ukochanego na kolana nie bacząc na czujne spojrzenia pozostałych- nikt Cię stad nie zabierze- głaskał go po dwókolorowch loczkach- tu jest Twoja rodzina, tu jestem ja a Severus jest po naszej stronie. Kochanie to przecież Twój wujek. Malutki przypomnij sobie- szeptał mu do ucha kołysząc lekko. Wiedział, że chłopiec jest przerażony ale powoli uspokajał się w jego ramionach
-Obiecujesz?- Szepnął Cygi po kilku minutach i spojrzał na mężczyznę, który dałby mu świat u stup gdyby tylko poprosił
-Zawsze- lekko musnął go w policzek. Lucjusz tylko uniósł brew na ten gest. Chyba nigdy nie przestanie być nadopiekuńczy i  martwić się o niego.
-Powinniśmy porozmawiać- odezwał się Severus, miał wyrzuty sumienia, że jego przybycie wywołało taką reakcję. Chociaż z drugiej strony czego się spodziewał? Kilka miesięcy temu był dla niego okropny bo był Potterem
-To może ja zabiorę Cygiego na basen- Draco sam chciałby znać plan na przyszły rok szkolny, wiedzieć jak chcą chronić jego małego braciszka ale dorośli nic nie powiedzą gdy obaj są w pomieszczeniu. Cygi wciąż jeszcze był niestabilny emocjonalnie.
-Mamy tu basen?- Ożywił się nagle młodszy chłopiec ale wciąż był na kolanach Towarzysza i w jego silnych bezpiecznych ramionach
-O bracie ty jeszcze niczego nie widziałeś- uśmiechnął się Draco i pociągnął go za sobą. Tom jęknął w duchu na utratę kontaktu z ukochanym ale musieli mieć dobry plan.

-Powinniśmy wracać do Anglii- mniejszy mężczyzna uniósł się na łóżku- on nas potrzebuje
-Kochany...naprawdę myślisz, że to dobry pomysł?-Ten większy spojrzał na kochanka oczami pełnymi uczucia i niepokoju
-Tęsknię za nim- młodszy spuścił wzrok- i wiem że ucieszy się na mój widok, muszę mu w końcu wszystko wyjaśnić, musi mi wybaczyć.....
-Już spokojnie kochanie- objął go czule- jeśli tego właśnie chcesz to wrócimy- westchnął cicho- ale teraz musisz wypocząć- pociągnął go z powrotem do pozycji leżącej
-Kocham cię wiesz?- Młody kochanek patrzył mu teraz w oczy. Wyglądał jak w dniu gdy się poznali właśnie w tej chwili
-Nie tak bardzo jak jak kocham Ciebie- nakrył jego usta swoimi i postanowił martwić się o jutro...jutro.

-Molly co za niespodzianka- Albus Dumbledore starał się opanować irytację, kobieta była dobrym żołnierzem, lojalnym ale była też okropnie męcząca
-Widzieliśmy dziś na pokątnej coś co nie powinno być możliwe- usiadła na przeciwko mężczyzny
-A mianowicie?- W oczach zaświeciły się niebezpieczne ogniki, nie miał na to ani czasu ani ochoty
-Malfoy- kobieta nie była do końca świadoma, że może znajdować się w niebezpieczeństwie- jak miał na imię ten najmłodszy. Ten dzieciak który miał zginąć?- Uśmiechnęła się do dyrektora
-Cygan wrócił do domu- to go ożywiło- ciekawe więc co stało się z biednym Harrym Potterem- mruknął tak że nie usłyszała- Dziękuję Ci za tą informację moja droga
-Czy mam podjąć kroki?- Zapytała
-Tak rok szkolny zacznie się niedługo- mężczyzna musiał działać szybko- Ron i Ginny oraz ich przyjaciele zamienia mu życie w piekło. Ja zaatakuje od strony ministerstwa i oświaty oczywiście- już wymyślał plan. To że znaleźli dzieciaka było niedogodne ale jeszcze to odkręcą a może i koniec końców zadziała to na ich korzyść

-Wow!- Cygi stał obok brata przy ogromnym basenie w samych kąpielówkach. Woda co chwilę zmieniała kolor
-A jak wejdziesz będzie jeszcze lepiej- Draco szczerzył się do młodszego chłopca- myślałeś że nie widziałem co?
-Nawet oni...- zagryzł wargi- a wiesz nie będę teraz o tym myśleć- uśmiechnął się- ścigamy się?
-Tylko nie wyobrażaj sobie że dam ci wygrać- i wskoczył do wody. Cygi zrobił to samo.

Tom się niepokoił. Wszystko zostało już ustalone. Minęła pora kolacji a jego ślicznego Towarzysza nie było nigdzie widać. Zaczął więc iść w stronę skrzydła gdzie znajdował się basen. Chciał również osobiście przekazać mu dobre nowiny na temat jego przyjaciółki które Dudley przekazał rodzinie przy kolacji.
To co zobaczył  sprawiło, że zapomniał o wszystkim innym.
Cygi cały mokry spał smacznie na ręczniku ułożony na brzuchu okryty tylko skrawkiem materiału. Nie miał na sobie nawet bokserek. Mężczyzna zagryzł wargi i podszedł do chłopca. Tyle lat czekał na Towarzysza a teraz miał go obok ale wciąż nie mógł dotknąć wciąż nie mógł go naznaczyć. Chłopiec poruszył się lekko i ręcznik zsunął się z jego szczupłych bioder ukazując kształtne pośladki. Czarny Pan już się pochylał by dotknąć
-Wątpię żeby rodzice to pochwalali- Draco był całkiem ubrany- To mały demon w wodzie- uśmiechnął się bezczelnie w stronę mężczyzny który w tym momencie miał ochotę go zabić
-Co tu jeszcze robisz? Cygi ominął kolację- odezwał się Voldemort przez zęby
-Pilnuję żeby wszystko było jak należy. A co do kolacji... myślałeś, że skrzaty mu odpuszczą?- Podszedł do nich bliżej
-Ma być w łóżku najpóźniej za godzinę- mężczyzna powoli zaczął się wycofywać. To była najtrudniejsza rzecz jaką zrobił w życiu
-Jego czy twoim?- Draco nie bał się przyszłego szwagra- Posiedź przy nim dziś- dodał tym razem już miękko- może tego potrzebować.


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Kochani przepraszam za zwłokę. Na szczęście rozdział w końcu jest i mam nadzieję, że się spodobał chociaż trochę. Komentujcie:)

piątek, 10 stycznia 2020

Rozdział 7

  Cygi bardzo się denerwował, i nie wynikało to tylko z tego, że ma się spotkać z przyjaciółmi. Gdy tylko przypomniał sobie poranek rumienił się wściekle.
Obudził się bowiem na Czarnym Panu i to dosłownie. Z wczorajszej nocy pamiętał tylko to , że miał koszmar, natomiast gdy otworzył oczy a nawet jeszcze chwilę wcześniej wiedział, że nie jest sam.

Cygi budził się powoli. Już zdążył przywyknąć do tego że nie musi się nigdzie spieszyć, to było miłe uczucie. Tylko tym razem leżał na czymś twardym, nie mógł się też ruszyć
-Wszystko dobrze malutki?-Usłyszał nad sobą czyjś głos i serce zaczęło mu bić jak szalone
-T..tak- wyjąkał i otworzył oczy by spojrzeć na mężczyznę który go kochał-Co tu robisz?
-Miałeś koszmar skarbie-uśmiechnął się do niego Tom
-Ale....- przygryzł wargi- Dziękuję- i zaczął się poruszać by wstać z łóżka, byle dalej od mężczyzny, od tych silnych bezpiecznych ramion. I oczywiście nie był świadom tego jak na niego działa. 
W końcu stał już na nogach i umknął do łazienki cały czerwony.

-Braciszku gotowy?- Draco wtargnął do jego sypialni gotowy do wyjścia
-Tak- odwrócił się do niego i uśmiechnął by przykryć zdenerwowanie
-Co się tu działo?- Starszy chłopiec łapał wszystko w lot, czym bardzo denerwował tego młodszego
-O czym mówisz?- Cygi spojrzał na niego niewinnie
-Zdajesz sobie sprawy że go wykończysz?- Wziął brata za rękę i pociągnął w stronę salonu. Cygi już nic nie powiedział.

W salonie czekał na nich Lucjusz i Tom obaj równie źli i obaj nie przypominali samych siebie. Tata wyglądał niemal jak kopia Harrego Pottera tylko oczy miał czarne jaka noc a Tom był brązowowłosym jasnookim osiłkiem
-Gotowi chłopcy?- Zapytał Lucjusz
-Bardziej nie będę- jęknął jego młodszy synek.
Kilka sekund później stali już na ruchliwej ulicy i szli w stronę wyznaczonego miejsca spotkania.

Tom był wściekły jak jeszcze nigdy. Siedział w mało przyjemnej kafejce w otoczeniu rudzielców którzy tylko czyhali na jego mały skarb. Trzymał się blisko Towarzysza, ale wciąż miał w głowie to , że jeden z nich skradł pocałunek. Dotknął to co należało do niego i tylko do niego.
-Więc już wiesz- odezwał się Billy
-Tak- Cygi uśmiechnął się do niego delikatnie- Wciąż to do mnie nie dociera, nie do końca
-To wielka zmiana ale widać, że na lepsze- Percy, ten najbardziej wycofany z braci był zadowolony, że wybrał tą właściwą stronę, mimo że jeszcze kilka tygodni temu bardzo się wahał-Tylko musisz bardzo uważać na Rona  i Ginny słyszałem, że będą próbowali coś zrobić
-Wciąż cię ignorują?- Młodszy chłopiec był zły na dawnych przyjaciół
-Nie jest tak źle, przynajmniej mogę coś podsłuchać- zrobił taki ruch jakby chciał wziąć Cygiego za rękę ale wściekłe spojrzenie mężczyzny siedzącego obok powstrzymało go skutecznie
-No dobrze- Odezwał się Charlie po tym jak odchrząknął- chyba powinniśmy przejść do rzeczy
-A mianowicie?- Lucjusz uniósł brew
-Musisz być Panem Malfoyem- spojrzał na niego uważnie młody mężczyzna po czym przeniósł  wzrok na drugiego nieznajomego- Śmie również twierdzić, że jesteśmy w obecności Lorda Voldemorta. Tylko nie wiem w jakim celu
-Cygi musi być chroniony-mężczyzna zdał sobie sprawę, że to jest właśnie ten na którego musi uważać najbardziej i złapał swojego Towarzysza za rękę. Chłopiec nawet nie zareagował.- Jest dla mnie najważniejszy
-To jednak prawda- Charlie zbladł nieznacznie. Młodszy Malfoy podobał mu się już wcześniej ale teraz był prześliczny. Wiedział również, że nie ma u niego najmniejszych szans, ale musiał się również upewnić, że jest dobrze traktowany- Cygi wszystko u ciebie dobrze?- Nie odwracał wzroku od chłopca ignorując wszystko inne nawet ciche warczenie Czarnego Pana
-Tak - uśmiechał się chłopiec, był taki niewinny, taki słodki- Tata i mama są wspaniali i ciągle mnie rozpieszczają. Draco i Dudley pomagają mi we wszystkim chociaż czasem się ze mnie  śmieją- tu zarumienił się ślicznie- no i jest też Tom- spojrzał na mężczyznę obok- wiecie że on chce się ze mną ożenić?- Patrzył teraz na wszystkich braci i kompletnie nie zdawał sobie sprawy z otoczenia. Jak zwykle zresztą gdy coś bardzo go zajęło.
Draco niemal dusił się ze śmiechu i nie pomagało wcale to, że ojciec był w podobnym stanie trochę tylko zły i bardziej świadom tego gdzie się znajdują.
Natomiast Tom nie mógł się już powstrzymać i po prostu pochylił  się i pocałował Towarzysza w policzek.
-A czego ty chcesz?- Bliźniaki odezwali się w tym samym czasie rozbawieni ale i zaniepokojeni
-Ja chcę zemsty- Cygi wyprostował się na krześle- i chcę być z rodziną jeszcze nie wiem co będzie kiedyś ale czytałem o Towarzyszach...
-Wszystko po kolei- przerwał Billy- nikt Cię nie odbierze rodzinie ale powinniśmy skupić się na zemście i co zrobić z tm kim jesteś i z Potterem, bo on nie może tak sobie zniknąć.
-Harry Potter nie żyje- Cygi mówił zimnym opanowanym głosem. Teraz wyglądał jak mąż Czarnego Pana- zabity przez mugoli. A ja wrócę do szkoły jako młodszy brat Draco, jako ja- tu uśmiechnął się lekko do brata- chcę też żeby Dudley był ze mną i koniecznie muszę spotkać się z resztą....
-To nie będzie łatwe, tym bardziej, że jesteś tylko rok młodszy- Fred nie był przekonany, bał się o młodszego przyjaciela
-Ci którzy mnie znają pamiętają o tym, że miałem dwoje dzieci. Zacznę rozpuszczać plotki, że Cygi przestał tak bardzo chorować i podjęliśmy decyzję, że powinien zacząć normalną naukę. Co do Dudleya to...
-Powinniśmy się skupić na jednym- przerwał Tom- Wszyscy jesteście również zaproszeni na specjalne zebranie mojego kręgu i powinniście zabrać również resztę przyjaciół Cygiego, nie będę powtarzał planu kilka razy- zakończył twardo
-Tom- jęknął jego ukochany i popatrzył na niego ze zdziwieniem
-Spokojnie malutki- pogłaskał go delikatnie po policzku- Przyszliśmy tu nie tylko po to, a zasługujesz na chwilę wytchnienia i zabawy
-Ma rację- Charlie zobaczył w tej chwili że chyba nie powinien się tak martwić co nie znaczy, że całkiem zrezygnuje. Może i nie miał szans i musiał być ostrożny żeby przypadkiem nie zginąć ale nie pozwoli, żeby ktoś nawet sam Voldemort zranił Cygiego- zobaczymy się za kilka dni- uśmiechnął się do chłopca delikatnie
-No i musimy uśpić czujność matki- Gregor podjął szybko chociaż wiedział, że bracie woleli by spędzić więcej czasu z małym przyjacielem- ostatnio bardzo się nas czepia
-Ale....-Cygi nie był pewny czy powinien kończyć zebranie, bardzo tęsknił za przyjaciółmi- spędzicie kilka dni w domu.... znaczy- spojrzał na ojca
-Tak synku są zaproszeni- uśmiechnął się do niego Lucjusz. Może i byłby zły, na taki obrót sprawy ale synek tak wiele wycierpiał i nie mógł mu niczego odmówić. No i wiedział też o obsesji starszego syna. A to będzie bardzo ciekawe do obserwowania.

Cygi szedł razem z bratem przez zatłoczoną ulicę i rozglądał się zaciekawiony. Mimo, że nie raz odwiedzał Pokątną teraz widział wszystko w nowym lepszym świetle. Nikt się mu nie przyglądał nikt nic od niego nie chciał i był wolny
-Może wstąpimy do sklepu z miotłami?- Podjął Draco- Zamierzasz jeszcze grać?
-Sam nie wiem... robiłem to chyba po to żeby być jakby bliżej Jamesa- zagryzł wargi. To  był bardzo nerwowy gest
-No to powiem Ci braciszku, że ty jesteś naturalny na miotle i to nie ma nic wspólnego z tym kogo udawałeś. To zasługa Blacków- na widok miny młodszego z chłopców roześmiał się- nigdy się nie przyglądałeś co?
-Ale czemu?- Zapytał Cygi
-Nasz wujek dziadek i prababcia- westchnął Draco i pokręcił głową- pokażę ci w domu a teraz chodź już- pociągnął go w stronę ulubionego sklepu
-Martwisz się prawda?- Lucjusz spojrzał na przyjaciela
-A ty nie?- Tom łypał na niego groźnie
-Oczywiście- przyznał mężczyzna- ale w innym sensie
-Jak chcesz, mnie wprowadzić do Hogwartu?- Czarny Pan był nie pozwolił żeby Cygi był w szkole bez niego
-Jesteś tego pewny?- Weszli do zatłoczonego sklepu i od razu zlokalizowali chłopców
- Tak- warknął bo zobaczył że jakiś osiłek zbliża się do jego Skarbu i ruszył do przodu ale zatrzymał się kilka kroków przed nimi gdy usłyszał co się dzieje

-....Nie jestem zainteresowany i jestem zaręczony- Cygi może nie wiedział dużo o byciu Towarzyszem ani tego co czuł do mężczyzny ale wiedział że tylko tak może uniknąć sceny i prawdopodobnie rozlewu krwi. To że chciał zemsty nie znaczyło, że podobało mu się krzywdzenie niewinnych
-A gdzie słodziutki jest ten twój narzeczony?- Nieznajomy przesunął dłonią po jego ramieniu- Bo ja samego bym cię nigdzie nie wypuścił jesteś zbyt uroczy
-O tu- chłopiec jednym skokiem znalazł się przy Voldemorcie który objął go zaborczo
-Jakiś problem?- Zapytał mężczyzna głaszcząc ukochanego w tym samym miejscu w którym dotknął go tamten
-Wcale- uśmiechnął się do niego chłopiec- Draco już płaci, może zaczekamy na niego na zewnątrz?
-Doskonały pomysł- mężczyzna był zadowolony z obiegu sprawy i szybko wyprowadził ukochanego ze sklepu. To wszystko zaczęło go bardzo męczyć.


Gdy tylko jednak wyszli stanęli twarzą w twarz z nowym bardziej niebezpiecznym problemem.


========================================================================
Kochani to był bardzo ciężki rozdział ale następny obiecuje będzie dużo lepszy. Dajcie znać co myślicie:)

sobota, 4 stycznia 2020

Rozdział 6

       Lucjusz Malfoy znalazł się w miejscu które  nigdy jakoś specjalnie go nie interesowało, w kuchni. Kilka chwil temu szedł sobie spokojnie przez hol w swoim dworze gdy z oddali dobiegł go wesoły śmiech jego młodszego syna. Dom zmienił się tak bardzo od czasu kiedy Cygi się odnalazł. Wciąż nie mógł uwierzyć, że po tylu latach znów miał rodzinę w komplecie. Uśmiechnął się pod nosem i już miał iść dalej gdy z tej samej okolicy doszedł do niego również inny śmiech i to właśnie sprawiło że znalazł się właśnie tu gdzie stał.
Jego Mały Promyczek był cały brudny, co nie przystało na Malfoy'a ale nie to zdziwiło go najbardziej. To co wbiło go w podłogę to fakt, że zobaczył przy chłopcu Czarnego Pana który też nie wyglądał najczyściej i wciąż się śmiał. Wyglądał teraz jak za czasów szkoły, młodo i beztrosko. Może jednak niepotrzebnie się martwił i już miał jednak wyjść zostawiając parę na zabawie gdy nagle Tom pochylił się nad jego synem i delikatnie pocałował go w kącik ust. W Lucjuszu krew się zagotowała.
-To chyba wystarczy- powiedział grobowym głosem.Cygi natychmiast odskoczył od mężczyzny i zarumienił się słodko.
-Lucjuszu- Tom był zły na przyjaciela, zdawał sobie sprawę, że udało mu się pocałować chłopca tylko dlatego że złapał go w chwili całkowitej beztroski co nie zdarza się często- Jak sprawy w Ministerstwie?-Udało mu się zapytać
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku- mierzył starszego mężczyznę wściekłym wzrokiem- Ale Cygi dostał list- przypomniał sobie nagle. To że Czarny Pan i jego mały Cygi są sobie przeznaczeni nie znaczy to, że ułatwi przyjacielowi zadanie- Synku chcesz go teraz czy zostawić Ci go w pokoju?- Zwrócił się do wciąż bardzo zmieszanego chłopca
-Ja...- Zaczął niepewnie- Przepraszam za to- spuścił wzrok bo zupełnie nie zrozumiał sytuacji i był w pełni przekonany, że zmiana w atmosferze w pomieszczeniu wynikała z tego jak się zachowuje i jak wyglądają jego ubrania. Malfoy'owie bardzo przywiązują uwagę do wyglądu
-Za co przepraszasz synku?- Lucjusz podszedł do chłopca i ukląkł przed nim. Tom przysunął się do nich nieznacznie ale mimo, że chciał dotknąć Towarzysza powstrzymał się. To była sprawa między ojcem a synem
-Sam nie wiem... byliście źli- tu spojrzał i na drugiego mężczyznę spod długich rzęs i zagryzł wargę. Tom zacisnął pięści by nie zrobić nic głupiego. Lucjusz na kilka sekund zamknął oczy
-Skarbie nigdy nie na Ciebie- Jasnowłosy mężczyzna wziął syna w ramiona i czekał kilka długich sekund na to by dziecko odwzajemniło uścisk. Tak jednak się nie stało więc puścił go- Nie mówmy teraz o tym- westchnął- To co z tym listem?
-Ale kto do mnie napisał?- Cygi był ciekawy i humor nieznacznie mu się poprawił ale wciąż czuł się trochę niepewnie. Nagle zapragnął mieć przy sobie brata i kuzyna. Z nimi czuł się najlepiej.
-Nie był podpisany- Lucjusz odetchnął z ulgą bo chłopiec rozluźnił się- Ale nie stanowi zagrożenia, sprawdzałem go razem z Narcyzą- dodał szybko pod groźnym wzrokiem Czarnego Pana. Był zły na przyjaciela, że chociaż w myślach oskarżył go o to, że nie dba o bezpieczeństwo własnego dziecka i przyszłego Czarnego Księcia.
-To chyba od któregoś z braci Wearsle'ya- Cygi usiadł przy stole i wyciągnął rękę w stronę ojca. Spoważniał w jednej chwili i nagle wydawał się starszy.
W Tomie się tym czasem gotowało. Wciąż nie mógł pogodzić się z tym jak bardzo był zazdrosny o mężczyznę który ośmielił się skraść pocałunek jego Towarzyszowi, ale był świadom że jeśli coś mu zrobi to Cygi nigdy mu nie wybaczy i straci go zanim jeszcze zdobędzie.

Cygi czytał w skupieniu list który dostał od całej piątki starszych z braci. Dziwnie czytało się tyle różnych rodzai pism ale z każdym zdaniem rozpromieniał się coraz bardziej. Trochę się bał, że gdy tajemniczy S.B przekaże prawdę jego przyjaciołom, w każdym razie tym którym ufał najbardziej oni się od niego odsuną. Nic takiego na szczęście się nie stało i wszyscy chcieli jak najszybciej się z nim spotkać i omówić wszystko.
-Czy mogę jutro pójść na Pokątną?- Odezwał się nagle ale nie bardzo wiedział czy pyta o pozwolenie ojca czy też drugiego mężczyznę
-Absolutnie nie!- Warknął Tom. Musiał przeczytać ten list. Ten śliczny uśmiech na twarzy chłopca mógł wywoływać tylko on.
-Och- Cygi westchnął tylko i spuścił wzrok
-Tom!- Krzyknął wściekle Lucjusz, wiedział, że chorobliwa zazdrość przyjaciela będzie stanowiła duży problem w tym nowym związku bo jego syn lgnął do ludzi którym ufał. Po prostu potrzebował przyjaciół i nie mógł zostać zamknięty w Złotej Klatce- Oczywiście że możesz synku ale wiesz że ktoś będzie musiał Ci towarzyszyć. Nie jest bezpiecznie
-Draco może ze mną pójść- zwrócił się do ojca. Bardzo chciał przedstawić brata przyjaciołom. Dudley jeszcze nie był na to gotowy ale i on wejdzie do ich paczki
-Oczywiście że tak- uśmiechnął się do niego Lucjusz- ale to zdecydowanie za mało. Idź pod prysznic a ja porozmawiam z Tomem- był trochę zdziwiony i może nawet zaniepokojony tym ze przyjaciel przez chwilę nic nie mówił, bo widział jak bardzo jest wściekły.
-Dobrze- zeskoczył z krzesła i zabierając list wybiegł z kuchni.

-Co ty sobie myślisz?!-Krzyknęli w tym samym czasie i obaj wyjęli różdżki. Panowali nad sobą tylko ze względu na chłopca ale teraz puściły hamulce
-Nie pozwolę żeby się do niego zbliżyli- Warknął ciemnowłosy
-O co Ci chodzi?- Chciał wiedzieć ten drugi
-Czy zdajesz sobie sprawę,że twój mały synek nie jest taki niewinny?- Wysyczał raz jeszcze Czarny Pan chociaż na samą myśl miał ochotę zacząć kogoś torturować
-Słucham?- Lucjusz opadł na krzesło które wcześniej zajmował Cygi- Co mu zrobiłeś?
-Ja nic- ale pod wpływam wzroku przyjaciela zdał sobie sprawę że musi być z nim szczery to w końcu ojciec jego Towarzysza- pocałowałem go ale nie byłem pierwszy, dlatego nie chcę żeby któryś z nich się do niego zbliżał. Tu nie chodzi tylko o jego bezpieczeństwo.Wiem, że przy tobie nic mu się nie stanie. Chcę jednak jutro być tam razem z nim
-Jesteś pokręcony-Westchnął Lucjusz- Czyli jesteś zwyczajnie zazdrosny
-Ty byś nie był?-Uniósł brew- Wciąż pamiętam jak sam szalałeś....
-Tak tak- zbył go- Okłamałem go. Czytałem list gdy tylko dotarł. Jest niewiele osób które zna prawdę i żaden z nich by do niego jeszcze nie napisał. Jestem też świadom tego, że Draco skontaktował się z naszym tajemniczym sprzymierzeńcem.
-Czyli i Twój starszy syn spiskuje przeciw nam?- Tom teraz był nieco rozbawiony. Musiał przyznać że tego się nie spodziewał. Jeśli chodzi o Cygiego był jednak bardzo krótkowzroczny bo chciał go mieć tylko dla siebie i wciąż przy sobie- To jednak nie zmienia faktu, że będę tam z nim a jeśli któryś chociaż spojrzy na niego sekundę dłużej poniesie tego konsekwencje- obiecał groźnie
-A ja Ci pomogę- obiecał Lucjusz- tylko pamiętaj, że nie zamkniesz go z dala od przyjaciół, on potrzebuje być wśród ludzi którzy go akceptują. Czasem będziesz musiał dać mu swobodę- wstał i poklepał go po ramieniu- widziałeś co się tu przed chwilą stało. On wciąż się boi
-I to mnie martwi. Nie będzie łatwo- Przez wszystkie lata swojego życia Czarny Pan nigdy nie miał, aż tylu zmartwień, nigdy nie targały nim tak silne uczucia a to wszystko za sprawą chłopca o dwukolorowych  włosach i uśmiechu którym może przyćmić każdą veelę.

Dudley zastanawiał się co powinien zrobić. Był zafascynowany Hermioną Grenger a znał ją tylko z listu. Znał całą historię między nią a jego małym kuzynem. Na samą myśl o młodszym chłopcu uśmiechnął się czule. Tak bardzo cieszył się, że między nimi było dobrze i nagle do jego sypialni wpadł nie tylko młodszy ale i starszy z Malfoy'ów
-Opowiedz swojemu kuzynowi braciszku coś ty znów zmalowałeś- Dudley zauważył, że młodszy dopiero wyszedł spod prysznica. Miał mokre włosy a pod ubraniem było widać że ciągle jeszcze trochę mokry. Aż nie chciał myśleć co zrobią jego nadopiekuńczy rodzice czy towarzysz gdy mały tylko kichnie
-Zanim usłyszę tę fascynującą opowieść lepiej wskakuj pod koc- upomniał go Dudley. Draco podjął jego tok myślenia i nakrył młodszego brata kocem
-Przecież nic nie zrobiłem- Cygi ukrył twarz w miękkim materiale- Ja tylko dałem się pocałować i tata nas nakrył i....
-I kazał Lordowi Voldemortowi piec ciasteczka i tymi swoimi minkami znów zaczął, oczywiście nieświadomie, uwodzić naszego lidera a później zażądał żeby tata zabrał go na Pokątną gdzie ma się spotkać z pięcioma przystojnymi rudzielacami....-Draco wciąż mówiąc śmiał się tak bardzo, że aż łzy płynęły mu po policzkach.
-Nie widzę w tym nic śmiesznego- Cygi nie lubił jak się z niego nabijają i robiło mu się trochę przykro
- Kuzynku nie złość się na nas- Dudley usiadł obok niego i pocałował w czoło- po prostu jesteś wyjątkowy..... Czy nie miałbyś nic przeciw temu żebym spotkał się z Twoją przyjaciółką?- Zmienił temat bo co innego mógł zrobić
-Ona zasługuje na kogoś lepszego niż Ron- odezwał się twardo Cygi- Tak to byłoby całkiem dobre... ale jak?
-Jutro. Ty i Draco i tak wychodzicie-nie było mu przykro że kuzyni go nie zaprosili. Zdawał sobie sprawę, że jeszcze dużo musi się nauczyć
-I dasz sobie radę?- Zapytał Draco. Bardzo polubił tego nie do końca mugolskiego chłopca. No i musiał mieć kogoś żeby pilnować brata
-A co jest trudnego w rozmowie?- Dudley popatrzył na starszego Malfoy'a ponad głową kuzyna jakby z wyzwaniem i tamten zrozumiał.

Cygi spał sobie w najlepsze z nikłym uśmiechem na twarzy, nie mógł się doczekać dnia jutrzejszego a i dzisiejszy skończył się całkiem przyjemnie. Dlatego teraz było mu całkiem dobrze po raz pierwszy od jakiegoś czasu. Coraz bardziej czuł się tu jak w domu.

Cygi leżał na trawie rozkoszując się słońcem na twarzy i nie słyszał że ktoś do niego podchodzi
-Tu jesteś kochany- Tom usiadł obok niego- nie mogłem Cię znaleźć- pogłaskał go po policzku
-Byłeś zajęty- spojrzał na niego z wyrzutem
-Dla Ciebie nigdy- mężczyzna pochylił się żeby go pocałować- następnym razem przerwij zebranie- i nakrył usta młodszego towarzysza swoimi.
Gdy jednak oderwali się od siebie pogoda się zmieniła a twarz Toma miała całkiem inny wyraz. Cygi zerwał się na nogi. Czarny Pan znów wyglądał jak jego straszna postać i wyciągnął w stronę chłopca różdżkę
-Avada....
Cygi z krzykiem usiadł na łóżku, miał szeroko otwarte oczy i z trudem łapał powietrze
-Spokojnie maleńki- Chłopiec nie wiedział, że nie był sam w pokoju. Tom wślizgnął się do sypialni Towarzysza gdy tylko wszyscy zasnęli, nie potrafił być z dala od niego na długo- Nic Ci tu nie grozi- pocałował go lekko. Cygi zdawał się tego nie widzieć przez jakiś czas, nawet nie reagował.
-Obiecaj, że nigdy nic mi nie zrobisz- szepnął po paru minutach chłopiec przytulając się do mężczyzny
-Kochanie jeśli  kiedykolwiek zrobię Ci jakąkolwiek krzywdę....- mężczyzna nie skończył bo usłyszał ciche chrapanie.
Cygi usnął w jego ramionach i to była najlepsza noc jaką w życiu przeżył Lord Voldemort.


++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Kochani znów postanowiłam wrócić. Tym razem mam nadzieję, że na stałe, chociaż notki będą nieregularnie

wtorek, 16 kwietnia 2019

Rozdział 5

 -Cygi czy zechciałbyś towarzyszyć mi do ogrodu?- Zapytał Tom gdy skończyli posiłek
-Ja...- chłopiec przygryzł wargi i spojrzał na swoje dłonie które spoczywały teraz na kolanach. Wiedział że będzie musiał przyzwyczaić się do mężczyzny ale tak długi spacer i to z daleka od domowników. Wciąż nie czuł się pewnie
-Braciszku wypadałoby coś odpowiedzieć- Draco szturchnął go w żebra rozbawiony
-...Pójdę- odpowiedział młodszy chłopiec i wstał z krzesła po czym posłał bratu wściekłe spojrzenie. Jasnowłosy coś za bardzo się w to wszystko wtrącał
-Chodźmy więc mój drogi- Czarny Pan starał się być delikatny i cierpliwy ale był dorosłym mężczyzną który po latach odzyskał swojego Towarzysza.

Cygi szedł obok mężczyzny pogrążony w myślach  i nie widział, że ten przygląda mu się uważnie i z zaciekawieniem
-Coś Cię trapi?-Zapytał w końcu Tom
-Nie... Tak...-chłopiec zatrzymał się nagle- Czego ode mnie oczekujesz?
-Co masz na myśli?- byli przy jednej z wielu ławeczek rozstawionych  w wygodnych miejscach na terenie ogromnego ogrodu- Może usiądziemy ? - Cygi zgodził się i po chwili zaleli wygodne miejsca pod wielkim drzewem  którego chłopiec nie rozpoznał
-Jesteś Czarnym Panem. A ja mam być kim?-Zebrał się w końcu na odwagę
-Masz być moim Partnerem- mężczyzna miał pewne przypuszczenia o co może chodzić ale Cygi musiał nauczyć się z nim rozmawiać
-Co to dokładnie oznacza?- Te piękne oczy patrzyły na niego z wyczekiwaniem strachem i bardzo nikłą iskierką nadziei
-Staniesz u mego boku, będziesz równy mnie. Ale nigdy nie otrzymasz Znaku, nie jesteś i nigdy nie będziesz mi poddany. Jeśli będziesz chciał pomożesz mi rządzić jeśli nie zrobisz co zechcesz. Ale nigdy nie myśl sobie że pozwolę Ci zajmować się czymś co może narazić Twoje zdrowie lub życie. Ty jesteś najważniejszy, Twoje szczęście, Twoje życie. A jeśli chodzi o nasze życie osobiste to zostaniesz moim mężem. Ja już Cię kocham, zawsze tak było i mam nadzieję, że z czasem uda mi się rozkochać Ciebie- ujął dłoń chłopca i wciąż patrząc mu w oczy powoli podniósł ją do ust i lekko pocałował. Cygi zarumienił się i wyrwał rękę z jego uścisku
-Właśnie tego ostatniego nie rozumiem- powiedział powoli- Nie znasz mnie a poznałeś gdy się urodziłem. No i właśnie skradłeś mi 3 pocałunek- więcej rumieńców
-3?!- To właśnie na tym skupił się mężczyzna. Połączenie mógł wyjaśnić później, ale to było nie do przyjęcia
-Cho, i Charlie- wzruszył ramionami. Nie rozumiał w czym jest problem
-I kiedy to było mój drogi?- Dopytywał się dalej Czarny Pan
-Cho rok temu a Charlie zaraz po rozpoczęciu wakacji- wyjaśnił- Ale skąd te pytania?
-Bo jesteś mój- syknął mężczyzna- oni nie mieli prawa. Charlie to Wersley prawda?
-Wtedy nie byłem twój-Cygi wstał z ławki, ta rozmowa przestała mu się podobać i zaczął się denerwować- A nawet jeśli to co?
-Zawsze byłeś mój- Tom mówił spokojnie, ale w środku się w nim gotowało. A co jeśli Cygi robił coś jeszcze? Co jeśli ktoś... zamknął oczy by chociaż trochę się uspokoić- Przyjaźnisz się z nim
-Tak i sam go o to prosiłem. Co to zmienia?
-To to zmienia że dotknął tego co należy do mnie- mężczyzna wstał -i powinien ponieść karę- podszedł do chłopca by znów złapać go za rękę ale Cygi był szybszy i odsunął się od niego
-Nic mu nie zrobisz- wysyczał wściekle
-To moja decyzja- raz jeszcze zrobił ruch w jego stronę
-Jeśli zrobisz mu cokolwiek to nigdy nie zgodzę się z Tobą być- odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę dworu.

Tom stał przez  chwilę zdezorientowany i zastanawiał się co właśnie się stało. Zaczęło być tak przyjemnie i nawet zdołał pocałować chłopca gdy nagle został sam. Wiedział oczywiście, że ta zazdrość jest irracjonalna, że Cygi nie znał wtedy prawdy ale nie mógł się powstrzymać, ktoś inny odebrał to co było jego. Ta dziewczyna nie stanowiła żadnego zagrożenia ale Wersley... na to  nie mógł pozwolić.
Teraz musiał jednak musiał znaleźć skuteczny sposób, żeby przeprosić swojego małego Towarzysza, był piękny w swoim gniewie ale to nie pomagało ich relacji. Musiał też unikać Lucjusza, kochał syna na tyle że jeśli dowie się że coś się stało to rzuci w niego jakimś wyjątkowo nieprzyjemnym zaklęciem.
Westchnął i ruszył za chłopcem.

Cygi wpadł do pokoju brata i z trzaskiem zamknął drzwi
-To już?- Draco podniósł głowę znad szachownicy i dopiero teraz młodszy chłopiec zdał sobie sprawę że jest tu też Dudley
-On jest niezrównoważony- odpowiedział Cygi i usiadł w fotelu
-Coś Ci zrobić?- Zapytał kuzyn
-Nie- uśmiechnął się jasnowłosy- rozmawiamy sobie chciałem zapytać go o różne sprawy i na początku szło dobrze później pocałował mnie w rękę i powiedziałem mu że to mój trzeci no i się pokłóciliśmy- wzruszył ramionami- jak widzicie niezrównoważony
Starsi chłopcy wymienili się spojrzeniami i wybuchnęli śmiechem
-Tylko ty braciszku- wydyszał Draco gdy już opanował wybuch- Czarny Pan będzie skakał na każde twoje skinienie. To będzie zabawne
-A może teraz oświecisz mnie w swojej mądrości- powiedział kąśliwie
-Tom jest zazdrosny. Jesteś jego Towarzyszem a ktoś inny odebrał mu przyjemność pierwszego pocałunku. Wie że to nie twoja wina bo nie wiedziałeś ale to i tak nie powstrzymało go przed gniewem
-To były tylko pocałunki nawet nie wiem czy ten z Cho się liczy- Cygi wciąż był kompletnie skołowany- A z Charliem chciałem zobaczyć jak to jest. To wszystko
-No to będzie miał z tobą Cygi całe ręce roboty- Dudley też był rozbawiony całą sytuacją
-Braciszku robiłeś coś jeszcze żeby zobaczyć jak to jest?- Zapytał Draco. Jeśli młodszy chłopiec powie tak będą w poważnych kłopotach
-Oczywiście że nie- obruszył się Cygi. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć rozległo się pukanie do drzwi.
 Draco miał coraz lepszą zabawę a i widział też że jego nowy przyjaciel ma ją również. Zdawał sobie sprawę, kto był po drugiej stronie
-Nie otworzysz?- Zapytał Dudley
-Ja to zrobię- Najmłodszy z chłopców wstał z fotela ale gdy tylko otworzył jego humor znów się pogorszył
-Porozmawiaj ze mną....proszę- Tom nie był przyzwyczajony do proszenie- Przepraszam za to co się tam stało- do przeprosin tym bardziej ale to było ważne, najważniejsze
-Nie rozumiem co się tam stało- Cygi spuścił wzrok
-To była całkowicie moja wina- Tom wyciągnął rękę i pogłaskał go po policzku
-Ok- powiedział krótko chłopiec, i po chwili- może potowarzyszysz mi do kuchni, jakoś ciągle się tu gubię
-Jeśli tego chcesz- mężczyzna nie powiedział mu że przecież może wezwać elfa, po prostu cieszyło go że znów może z nim pobyć

-Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie- Zaczął Cygi gdy znaleźli się w korytarzu
-Jak mogę Cię kochać skoro Cię nie znam?- Upewnił się Czarny Pan, chłopiec tylko kiwnął głową- tak to działa i...przyznaję że przez te wszystkie lata byłem w pobliżu jeśli nie osobiście to przez kogoś
-Obserwowałeś mnie?- Stanął w drzwiach do kuchni
-Byłeś Harrym Potterem i nawet jeśli teraz wyglądasz jak powinieneś zawsze to nie zmieniłeś się- mężczyzna uśmiechnął się lekko
-Wcale- przyznał- Chociaż przyznaję że teraz czuję się lepiej jako ja
-Bo teraz jesteś sobą.....Czy mogę Cię pocałować?- Tom był pod wrażeniem swojego Towarzysza
-Ja...- zarumienił się- Jeśli pomożesz mi w pieczeniu- rozpromienił się. Mimo tych wszystkich uprzedzeń i strachów lubił przebywać z mężczyzną i był go bardzo ciekawy, a ciekawość właśnie popychała go do wszystkich przygód od samego początku
-Cygan Orion Black Malfoy- mężczyzna nie wiedział co powiedzieć- Będę miał ręce pełne roboty- westchnął ale uśmiechnął się lekko
-To samo powiedział Draco...Czy jestem taki trudny?- Zmartwił się naglę
-Wcale mój drogi- znów pogładził go po policzku- Po prostu cieszę się że mogę o Ciebie walczyć a ja nigdy nie przegrywam
-Jeśli tak mówisz- chłopiec rozglądał się po nieznanym terytorium, nie widział żadnego elfa ale wiedział że są w pobliżu. Zdawał sobie sprawę, że to co robi jest dla tego domu niespotykane ale skoro w końcu poczuł się fizycznie lepiej i trochę pewniej postanowił się jeszcze uspokoić i zrobić to co mu pomaga... piec. Miał też satysfakcję z tego że pomaga mu sam Lord Voldemort

-Jest bezpieczny?- zapytał mężczyzna
-Tak kochany, teraz wszystko się zmieni- uśmiechnął się drugi i pocałował kochanka- teraz w końcu będziemy bezpieczni i z rodziną, ale przed nami długa droga
-Jesteś gotowy skarbie?- Dłonie przesunęły się niżej
-Od lat kochany od lat-  ciała zmieniły pozycję- a teraz pozwól, że zajmę się tobą
-Zrób to- jęknął młodszy mężczyzna


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Dla tych co czytają
Wiem rozdział nie najlepszy i długo trzeba było czekać za co przepraszam ale czekam na komentarze z niecierpliwością

piątek, 8 marca 2019

Rozdział 4

Od czasu gdy Harry....Cygi pojawił się we Dworze Malfoyów minął tydzień chłopiec wciąż nie wychodził z sypialni ale czuł się już znacznie lepiej. Kuzyn i brat odwiedzali go niemal cały czas. A on sam powoli zaczął przyzwyczajać się do tego, że ma kochającą rodzinę. No i był również Tom, mężczyzna o którym całe wcześniejsze życie myślał, że zrujnował jego świat, a teraz przychodził do niego codziennie na godzinkę lub dwie i starał się do siebie przekonać.
Najlepsze jednak było to że miał rodziców chociaż musiał przyznać że to wszystko było dość dziwne nawet jak na jego życie.
W każdym razie dziś medyk powiedział mu że w końcu może pospacerować i rozprostować kości. Tylko, że tu znów pojawił się problem bo cała jego rodzina i Tom oczywiście chcieli mu w tym towarzyszyć.
-Cygi- Draco wbiegł do sypialni- Co się tu stało?- Zapytał zdziwiony
-Nigdy nie miałem tylu ciuchów i....- chłopiec zarumienił się
-I chcesz wyglądać jak najlepiej- rozpromienił się starszy z nich- a po co Ci brat. Zaraz coś wybierzemy, chociaż i mama i tata i Tom oczywiście przyjęliby Cię z otwartymi ramionami nawet w worku i czapce na głowie
-Wiem wiem ale po prostu chcę dobrze wypaść i nie zbłaźnić się przy obiedzie- wciąż się rumienił i spuścił wzrok
-Kiedyś było ci dobrze w innych kolorach teraz... może błękit albo... zieleń- Draco już go nie słuchał.  Był w swoim świecie.

Hermiona po długim czasie zastanawiania się nad wszystkim co działo się w jej życiu w końcu postanowiła zrobić coś po swojemu. I napisała list do Harrego wyjaśniła mu wszystko i przeprosiła. Miała nadzieję że przyjaciel jej wybaczy i być może znów będą tak blisko jak przez te kilka szczęśliwych miesięcy gdy mieli 11 lat.

Dudley wciąż po tygodniu był całkowicie zafascynowany magią i spędzał większość czasu w bibliotece czytając więcej niż we wszystkich latach swojego życia i wciąż nie miał dość. Dobrze dogadywał się też z przyszywanym kuzynem. Draco miał wspaniałe i dziwaczne poczucie humoru czasem niemal sadystyczne ale jemu się to podobało. Był też Harry ...Cygi dopiero teraz odkrył jakim  naprawdę był wrażliwym i słodkim chłopcem, nawet jego rodzice go zaakceptowali i traktowali lepiej niż jego właśni kiedykolwiek, nawet dostał pomoc przy nauce magii bo to było dla niego najtrudniejsze.
Czytał właśnie jedną z fascynujących książek gdy na jego kolanach wylądowała sowa z listem. Z ciekawości otworzył kopertę i zaczął czytać bezwiednie głaszcząc zwierzę.

Cygi w końcu z pomocą Draco wyszedł na korytarz ubrany w jasną koszulę włosy miał związane w warkocz a na nogach miał pocięte jeansy tego się nie spodziewał po czarodzieju czystej krwi ale starszy chłopak upierał się że wygląda niesamowicie.
-Co teraz? -Zapytał niepewnie
-Teraz jemy obiad z rodzicami i Tomem ten mężczyzna szaleje za tobą i nie mógł się doczekać kiedy wydobrzejesz. Rodzice niemal siłą zakazali mu przesiadywać w Twojej sypialni, to nie przystoi
-Draco... mam mu wybaczyć?- Zapytał w końcu
-Nie zrobił nic złego zabił tych którzy mu Cię odebrali, każdy kto ma Towarzysza zrobiłby to samo- westchnął Draco
-Może....- Cygi wciąż nie był przekonany ale w tym samym momencie mężczyzna wyłonił się z za rogu mężczyzna o którym rozmawiali
-Tom cóż za niespodzianka-Draco rozpromienił się od ucha do ucha, jego brat jednak spuścił nieznacznie wzrok i wziął głęboki oddech
-Chciałem zabrać Cygiego na obiad- mężczyzna obserwował swojego Towarzysza, mimo że widzieli  się codziennie to te godziny których nie mógł z nim spędzić ciągnęły mu się jak tygodnie. Tęsknił i nie mógł doczekać się gdy będą mogli być razem. Teraz wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż w piżamie- I wiesz o tym Draco- zrobił krok do przodu
-Coś tam wspominałeś- starszy chłopak przewrócił oczami
-Witaj Cygi- Tom przestał zwracać na niego uwagę i skupił się na przyszłym mężu
-T..Tom- podniósł wzrok i uśmiechnął się do niego, trzeba przyznać że bardzo się starał, żeby ich relacja przypominałam normalną
-Twoi rodzice czekają- wyciągnął rękę, pragnął kontaktu, nawet tak niewinnego, chłopiec powoli podszedł do niego- Dobrze się czujesz?- Zapytał cicho
-Lepiej- przyznał Cygi- Wciąż nie mogę się przyzwyczaić- przeciągnął wolną dłonią po włosach- czasem jak patrzę w lustro wciąż wydaje mi się, że śnię
-Nie mój drogi- uśmiechnął się do niego mężczyzna- dopiero teraz wybudziłeś się z koszmaru- miał ogromną ochotę go pocałować ale wiedział że nie ma na to najmniejszej szansy jeszcze przez długi czas.

Draco został sam w wielkim holu ale nie przeszkadzało mu to, jego mały braciszek rozkwitał i zadziwiające ale zważywszy na okoliczności on i Tom byli na dobrej chociaż bardzo wolnej drodze do zostanie parą.
To skłoniło go do myślenia o jego własnym małym problemie. Bliźnięta. Od pewnego czasu śni, o Wersleyach  i wiedział co to oznacza. Tylko czy to było coś czego chciał zwłaszcza z takim chaosem w domu. Chociaż z drugiej strony  przecież nie chciał być nieszczęśliwy i sflustrowany a był i to coraz bardziej.
Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał podjąć decyzję jeszcze przed początkiem szkoły.

Cygi siedział przy stole między mamą a Tomem. Tata siedział na przeciw niego. Nikt nic nie mówił i to zaczęło coraz bardziej go stresować.
-Coś nie tak?- Zapytał w końcu gdy nie mógł już znieść tego napięcia
-Wszystko dobrze- odezwała się Narcyza- Zastanawiamy się co zrobić z Hogwartem i Harrym Potterem
-Harry Potter nie żyje- odezwał się chłopiec zimno- Chcę żeby znaleźli jego martwego z ręki mugoli. Dajcie mi to proszę
-Dziecko....- Lucjusz nie do końca wiedział co powiedzieć ale zgadzał się z synem. Świat Czarodzieji pogrąży się w chaosie- A szkoła chcesz wrócić?
-Tak- Cygi uśmiechnął się delikatnie- mam tam plany- Tom spojrzał na niego zdziwiony i zaniepokojony
-Sam nie pójdziesz- odezwał się po chwili- Lucjuszu załatw mi posadę
-Oczywiście- mężczyzna wciąż nie czuł się do końca dobrze z tym, że to właśnie Tom jest Towarzyszem jego młodszego syna, ale wiedział że tylko on może go obronić
-Będziesz uczył?- Cygi spojrzał na mężczyznę tymi pięknymi oczami. W tej chwili dałby mu świat
-Będę w pobliżu- położył swoją dłoń na jego- już Cię nie zostawię- ich spojrzenia spotkały się i jakby czas się zatrzymał. Teraz byli tylko oni i nagle ktoś odchrząknął znacząco co przerwało zaklęcie
-Dostałeś list kuzynku- Dudley wszedł do jadalni- Przeczytałem bo sowa znalazła mnie pierwszego
-Od kogo?- Zapytał zdziwiony
-Hermiona- oddał mu kopertę- może przemyślisz te swoje plany- usiadł obok Lucjusza. Pasował tu może trochę bardziej niż Cygi, był teraz taki dojrzały i dystyngowany
-Może- odpowiedział rozproszony czytaniem. Spodziewał się jak zwykle tyrady czegoś kąśliwego, czegoś co sprawi że poczuje się źle. Ale tym razem Hermiona wyjaśniła wszystko co działo się w latach poprzednich, nie tłumaczyła się, nie prosiła o wybaczenie. Po prostu napisała, chyba po raz pierwszy w życiu całą prawdę i Cygi zaczął płakać po raz pierwszy od tygodnia.
To wywołało kataklizm. Tom był pierwszym który zareagował. W pierwszym instynkcie wziął go na kolana co oburzyło zarówno Narcyzę jak i Lucjusza. Ojciec niemal wyrwał go Czarnemu Panu na co ten wyciągnął różdżkę. Narcyza zrobiła to samo
-Nie żeby to nie było fascynujące- Dudley uśmiechał się szeroko. Cygi zasługiwał na taką rodzinę, na ludzi którzy go kochają- ale on potrzebuje teraz was wszystkich razem. Cygi co będziesz teraz robić?
-To tylko przyspieszy sprawę- wciąż miał łzy w oczach i ze zdziwieniem stwierdził, że siedzi u taty na kolanach- Hermiona będzie wspaniałym dodatkiem- i uśmiechnął się lekko ocierając twarz
-O czym wy mówicie chłopcy?- Narcyza dobrze znała te ogniki w oczach syna. Często widywała je u męża i starszego dziecka
-Cygi ma plan jak zniszczyć tych którzy mu podpadli- w drzwiach stanął Draco. Nie raz rozmawiał o tym z bratem. To dobry nieco diaboliczny plan- Ale to tyle co teraz usłyszycie- i on zajął miejsce przy stole- Co ty znowu zmalowałeś braciszku?
-Hermiona napisała- zszedł z kolan ojca i ponownie usiadł obok Toma który od razu wziął go za rękę. Pozwolił na to. Mimo, że wciąż czuł się niepewnie w towarzystwie mężczyzny jego ciało reagowało- jest po naszej stronie
-Może i jej nie lubię ale głupia nie jest. Kto jeszcze?- Musiał dowiedzieć się jakie ma szanse
-Billy, Charlie, Percy, Fred i Georg oczywiście Luna i Neville- zignorował ciche warknięcie ze strony Toma. Mężczyźnie nie podobało się że jego śliczny chłopiec otacza się tyloma mężczyznami- no i Remus chociaż....
-Chcesz mu odpuścić na razie?- Domyślił się Draco
-Stracił Syriusza
- Ty również- odezwał się Dudley
-Czy powinniśmy się martwić?- Chciał wiedzieć Lucjusz. Musiał przyznać, że chociaż kochał synów niezależnie od wszystkiego to teraz czuł się dumny jak nigdy
-Przecież nie pozwolę mu ryzykować- Draco przewrócił oczami, brał obowiązki starszego brata bardzo poważnie, no i nie chciał umrzeć z ręki Toma.
Ten nagle odchrząknął i Cygi spojrzał na niego
-Zechcesz mi towarzyszyć do ogrodu?- Wciąż nie mógł do końca uspokoić się gdy usłyszał z jego ust o tylu mężczyznach. Musiał z nim porozmawiać, musiał pobyć z nim sam na sam
-Dobrze-Cygi nie był do końca przekonany o tym pomyśle ale musiał, zacząć dawać mu większą szansę jeśli mają mieć jakąś przyszłość- Coś się stało?-Zapytał jeszcze gdy byli przy drzwiach
-Nic zupełnie nic mój drogi- uśmiechnął się lekko mężczyzna ale w środku wciąż się w nim lekko gotowało

wtorek, 12 lutego 2019

Rozdział 3

Harry miał poczucie że leci gdzieś na miękkiej chmurze. Jak przez mglę pamiętał że wuj znów go bił co nie pasowało do tego jak czuje się teraz dlatego przestraszony otworzył nagle oczy.
Znajdował się w dużym jasnym pokoju i był sam. Nic go nie bolało dlatego wstał z łóżka i powoli podszedł do lustra by zobaczyć co się stało.
Spojrzał na swoje odbicie i...zamknął oczy po czym otworzył je raz jeszcze i spojrzał za siebie. Nikogo z nim nie było więc lustro musiało kłamać bo nie widział tam siebie. Chłopiec którego widział był niższy od niego miał dłuższe włosy sięgające za ramiona wciąż czarne z jasnymi pasemkami. Jego oczy były zielone jak jego ale dużo jaśniejsze jakby błyszczały. Skórę miał jaśniejszą prawie białą i nie musiał używać okularków.
-Cygi!- Usłyszał kobiecy głos i instynktownie skulił się w sobie- Kochanie wracaj do łóżka- Narcyza podbiegła do syna gdy tylko spostrzegła, że chłopiec jest w jakimś transie- Skarbie oddychaj- w końcu mogła dotknąć swojego zaginionego dziecka
-Gdzie jestem?- Zapytał chłopiec
-Jesteś w domu kochanie- kobieta przytuliła go delikatnie i zaczęła iść z nim w stronę łóżka- Wszystko już będzie dobrze
-Ale pani jest...- zaczął Harry- Zabije mnie Pani?- Skończył gdy kobieta przykryła go kocem
-Skarbie nic Ci się tu nie stanie ale wyjaśnię Ci wszystko gdy się wyśpisz- pogłaskała syna ale on już spał.

Dudley przechadzał się niespiesznie po swoim nowym domu. Państwo Malfoyowie byli dużo lepsi niż jego rodzice mimo że znał ich tak bardzo krótko. Dom w którym się znajdował był wspaniały a nowy kuzyn chociaż całkiem skupiony na braciszku był dla niego w porządku mimo, że znał jego przeszłość. On sam martwił się o kuzyna już nie potrafił myśleć o nim jak o Harrym od momentu w którym zobaczył jak się zmienił dla niego stał się Cygim Malfoyem i przysiągł sobie że pomoże mu przywyknąć do nowej lepszej rzeczywistości.


Tom Riddle w końcu dotarł do domu przyjaciela wciąż jednak się ukrywał. Wiedział i czuł że jego Cygi jest w tym samym budynku ale zdawał sobie sprawę że nie może go zobaczyć był szczęśliwy że jego ukochany jest już bezpieczny i w rodzinie. Zawsze był cierpliwym mężczyzną i tym razem też poczeka bo wiedział co na niego czeka.
-Pan jest nim?- Tom odwrócił się w stronę drzwi
-Nim?- Zapytał unosząc brew
-Harry mi o Panu opowiadał ale to nie prawda- Dudley mimo że nie znał się na magii czuł więcej niż dawał po sobie poznać
-Tak- Voldemort przyglądał się młodemu mężczyźnie widział że jest obrońcom jego Towarzysza i wiedział że wychowywali się razem- Cygi jest mój tylko...
-Uroczyście przysięgam, że pomogę-Dudley pochylił głowę w ukłonie- Jeśli mnie zechcesz będę Twoim sługom
-Nie rekrutuje dzieci- odpowiedział sucho
-Nawet tych które mogą pomóc ? Które znają prawdę?- Chłopak wiedział jak podjeść mężczyznę wiedział jak wejść w łaski Czarnego Pana
-Idź do niego- odpowiedział po chwili milczenia Tom- będzie Cię potrzebował, tylko Ciebie tu zna
-Jeszcze porozmawiamy Panie- Dudlay może i nie znał tego świata ale od roku uczuł się prawdy tajemniczy SB w wielu listach wyjaśniał mu wszystko co najważniejsze i znał swoją rolę.

Harry wybudził się po raz kolejny i tym razem nie był sam. Przy jego łóżku siedział Dudley
-Hej młody- uśmiechnął się do niego kuzyn
-Co się dzieje?- Zapytał chłopiec siadając w miękkiej pościeli
-Ale ty jesteś słodziutki teraz- uśmiechnął się starszy z  chłopców- A co się dzieje? Oj dużo mój drogi dużo- Dudley przeniósł się z fotela na łóżko by być bliżej kuzyna- po pierwsze kuzynku nie nazywasz się wcale Harry Potter i wcale nie jesteśmy równolatkami...
-O czym ty mówisz?- Przerwał  mu przestraszony
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć delikatnie- westchnął Dudley- więc powiem to wprost. Nigdy nie byłeś Harrym Potterem ten chłopiec umarł gdy był mały ty sam nazywasz się Cygan Malfoy i jesteś młodszym bratem Draco. My sami nie jesteśmy spokrewnieni ale kocham cię jak brata mimo wszystko
-Dud o czym ty mówisz? Ja wiem że nie wszystko o czym wiedziałem nie jest prawdą ale....
-Oj Cygi...- nie zdążył jednak skończyć zdania bo do sypialni wpadł Draco
-Braciszku mój- rzucił się na szyję oniemiałemu chłopcu- Cygi wyglądasz ślicznie- Jasnowłosy chłopak nie posiadał się ze szczęścia. W końcu jego rodzina była w komplecie
-Malfoy?- Harry...Cygi ledwo mógł wykrztusić z siebie słowo- Co się tu dzieje? Gdzie naprawdę jestem?-Draco odsunął się od niego i po raz pierwszy spojrzał  na brata
-Ty wciąż nie wiesz?- Zapytał niepewnie
-Nie wiem o czym?!- Harry miał dość niewiedzy dość tego że jego kuzyn i Malfoy mówią od rzeczy. Bał się bo coś było bardzo nie tak
-Dudley chyba ci wyjaśnił?- Zapytał spokojnie Draco
-Oboje mówicie od rzeczy!- Krzyknął najmłodszy chłopak
-Nie braciszku- Draco wciąż był spokojny wiedział jak trudna jest ta sytuacja- Dudlay mówi prawdę. Nigdy nie byłeś Harrym. Jesteś moim młodszym bratem...
-Jesteśmy w tym samym wieku- przerwał mu
-Nie- uśmiechnął się jasnowłosy- Jesteś rok młodszy. Nie wiem co zrobić żebyś nam uwierzył. Byłeś nieprzytomny przez pół dnia...Cygi wiem że nie jesteśmy w najlepszych stosunkach wiem że w szkole wciąż Ci dokuczałem wiem że Cię gnębiłem.. ale ja też nie znałem prawdy to oczywiście żadne wyjaśnienie i rozumiem że nie potrafisz mi zaufać wiedz tylko, że bardzo kocham mojego braciszka i tęskniłem za  nim każdego dnia. Mam nadzieję że będę w stanie wynagrodzić Ci wszystko i zostaniemy przyjaciółmi
-Więc chcecie mi powiedzieć że Harry Potter zginął i że ja jestem naprawdę twoim bratem i jestem o rok młodszy?- Obaj zapytani kiwnęli głowami- Skoro tak jest to dlaczego rodzice mnie nie szukali?
-Cygi... mama i tata byli załamani. Wszyscy Cię szukali i gdy nie byli w stanie Cię znaleźć....Rodzice byli załamani. Musisz mi uwierzyć.....
-Więc jak to się wszystko....-  Harry nie był w stanie skończyć zdania
-Sam wiesz że Dumbledore jest złym człowiekiem wiesz że to manipulator i wiesz że Syriusz zginął z jego winy- Draco miał ochotę wziąć brata za rękę a najlepiej posadzić go sobie na kolanach ale nie mógł i jedyne co zrobił to pogłaskał go po głowie- to on to wszystko zorganizował. To on Cię porwał i to on wcielił w życie Przepowiednię która nie jest prawdą
-Dlaczego on mnie nienawidzi?- Cygi płakał
-Bo mój drogi ty i Tom Riddle jesteście sobie przeznaczeni- Draco rzucił bombę- Dlatego kochany Dumb nie mógł pozwolić żebyście byli razem ale teraz wszystko będzie jak trzeba i zdobędziecie świat- na te słowa Harry po prostu stracił przytomność to było za wiele

Postać w mroku przyglądała się parze śpiącej w łóżku. Tęsknił ale wiedział że jest za wcześnie na ujawnienie się. Plan wszedł już w życie i Cygan wrócił do domu co było najważniejsze ale on wciąż miał wiele pracy przed powrotem do domu.
Jego ukochani spali spokojnie po ciężkich dniach i on sam cieszył się z tego że mają chwilę spokoju
-Nie powinieneś jeszcze tu wracać- usłyszał za sobą głos
-Sam wiesz jak ciężko jest czekać- odwrócił się do przyjaciela
-Tak wiem-mężczyzna uśmiechnął się  smutno- ale to nie potrwa już długo
-Cygi będzie nieufny- tajemniczy mężczyzna był sceptyczny
-Ty zawsze byłeś skrytym pesymistom- przyjaciel położył mu rękę  na ramieniu- przynajmniej mają siebie
-Idź do niego- westchnął młodszy z mężczyzn
-Już utuliłem go do snu- uśmiechnął się ten drugi- teraz jestem tu by przypomnieć ci o tym że wciąż mamy dużo do zrobienia
-Zawsze na służbie- odwzajemnił uśmiech i obaj zniknęli. W tym samym czasie jeden ze śpiących mężczyzn otworzył oczy i gdy nikogo nie zobaczył westchnął smutno po czym wtulił się w ramiona ukochanego by poczuć się trochę lepiej.

Hermiona Grenger wiedziała że postępowała źle wiedziała że jej ukochany dyrektor wcale  nie  jest taki dobry jak mówią inni. Widziała też że Ron jest nie całkiem w porządku, że wcale nie lubi Harrego. Ginny miała ochotę tylko zagarnąć pieniądze jej przyjaciela.
Po wielu dniach przemyśleń postanowiła w końcu przestać być tak poddana tym którzy pokazali jej świat magii i napisać do chłopca który zawsze był jej przyjacielem. Miała nadzieje że Harry jej wybaczy.

Lucjusz nie mógł się doczekać gdy zobaczy syna specjalnie odwlekał ten moment wiedział, że Narcyza już była u Cygiego i zdawał sobie sprawę że Draco jest w pokoju najmłodszego dziecka.
Dla niego to było jeszcze trudniejsze bo przecież gdy wciąż był Harrym Potterem próbował go zabić. Teraz jednak nadszedł czas żeby zmierzyć się z rzeczywistością.
-Synku?- Otworzył drzwi i spojrzał na łóżko. Cygi już odzyskał przytomność
-P..Pan Malfoy?- Chłopiec wciąż był przerażony i spodziewał się ataku i chociaż Draco dał mu różdżkę to do głowy nie przychodził mu żadne zaklęcie
-Wiem że  nie jesteś w stanie mówić mi tato ale mów mi Lucjusz- wszedł do pomieszczenia. Draco i Dudley byli na miejscu i obaj przyglądali się nietypowej scenie
-Ja wciąż nie wiem czy to wszystko to prawda- Cygi spuścił wzrok
-Jeśli chcesz pokażę Ci moje wspomnienia z nocy jak się urodziłeś- mężczyzna podszedł do syna
-Proszę- spojrzał na niego trochę bardziej ufnie
-Podaj mi rękę- arystokrata wyciągnął dłoń i syn przyjął ją powoli

Lucjusz krążył po korytarzu przed Skrzydłem Szpitalnym i czekał aż żona urodzi drugie dziecko. Dziecko które jest cudem. Po Draco medycy mówili że nigdy nie będę mieli więcej dzieci a tu zaledwie rok później czekał na rozwiązanie i nagle drzwi się otworzyły
-Lordzie masz drugiego syna- odezwała się akuszerka i wręczyła mu zawiniątko. Lucjusz wszedł do środka. Jego  zona spała wyczerpana a on spojrzał na dziecko. Był prześliczny. Malutki, mniejszy od Draco i miał dwukolorowe włosy czarne jak noc z kilkoma jasnymi pasmami. Mężczyzna zakochał się w dziecku od pierwszego wejrzenia. 
-Jesteś naszym skarbem i zrobimy wszystko by Cię chronić- ucałował synka i spojrzał z czułością na żonę..........

-Kochałeś mnie- odezwał się cicho chłopiec
-Nigdy nie przestałem- uśmiechnął się mężczyzna- do wszystkiego dojdziemy powoli
-A Voldemort?-Zapytał niepewnie Cygan- Mal...Draco powiedział, że jesteśmy sobie przeznaczeni....Co to znaczy?
-Nic o czym musisz myśleć teraz- Lucjusz  postanowił że będzie bronić syna nawet przed swoim przyjacielem jeśli Cygi nie będzie sobie życzył jego zalotów
-Ale...- przerwał mu syn
-Najpierw skup się na odpoczynku i porozmawiaj z bratem- mężczyzna postanowił zostawić chłopców samych on już i tak nic tu nie wskóra
-Dziękuję....Lucjuszu- tato nie przeszło mu przez gardło i  mimo że wciąż był nieufny tu przynajmniej nikt go nie bił nie krzyczał i nie kazał mu wykonywać niemal niewykonalnych prac domowych. No i miał przy sobie kuzyna który obiecał że będzie mu pomagał.
Może ta cała sytuacja jakoś się wyjaśni ale on sam nie widział się jako Malfoy,był przecież zwykłym chłopcem a nie jakimś księciem.